Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Sally O'Connell

Go down 
AutorWiadomość
Sally O'Connell
Admin
Sally O'Connell


Miejsce zamieszkania : Dublin.

Sally O'Connell Empty
PisanieTemat: Sally O'Connell   Sally O'Connell I_icon_minitimePią Sie 03, 2012 8:39 pm



Sorcha Muirne O'Connell
Motto postaci


Pseudonim: Sally, Ruda
Data urodzenia: 21.02
Wiek: 17 lat
Pochodzenie: Irlandia.
Miejsce zamieszkania: Dublin.
Status krwi: Mugolska.
Rodzina: TEKST
Różdżka: Pióro feniksa, drzewo, 13 cali, sztywna
Rok nauki: VII
Dom: Hufflepuff
Patronus: Koń
Bogin: Ona z wykręconymi kończynami.
Amortencja Kocia sierść, fiołki, zapach szarlotki, maminy gulasz
Zwierzę: Bury kocur Czmych


biografia
Muirce O'Connell nie wyróżniał się z tłumu Irlandczyków na ulicach Dublinu, ot rudowłosy pracownik agencji ubezpieczeniowej. Każdego dnia musiał uporać się z klientami, który chcieli oszukać agencję i wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy, bądź osobami, które nie miały najmniejszego pojęcia o ubezpieczeniach. Zdarzały się wyjątki, kiedy osoby po drugiej stronie biurka wiedziały co nieco, jednakże Muirce i tak uważał swoją pracą, a przy tym życie za niesamowicie nudne. W piątki wychodził z kolegami na piwo, czasami bywał na meczach, wieczorami oglądał telewizję. Miał dwadzieścia siedem lat i przestał poszukiwać swojej wielkiej miłości po wielu zawodach miłosnych. Jednakże jasnowłosa i bladolica sąsiadka z parteru jego kamienicy, bardzo szybko zawładnęła jego myślami. Ach, a jej szarlotka na ciepło z lodami, na przywitanie była wprost genialna! Była wolna, rok młodsza i ponadto bardzo pogodna, gadatliwa. Muirce uznał to za przeznaczenie i przystąpił do zalotów, aby zdobyć serce pielęgniarki Fiony. To był jeden z z większych sukcesów w życiu! Po dwóch latach związku Muirce i Fiona pobrali się, kupując większe mieszkanie w innej dzielnicy miasta. W 2004, a dokładnie 21 lutego o poranku przyszło na świat ich pierwsze dziecko, a mianowicie córeczka Sorcha Muirne, od razu odznaczając się podobieństwem do ojca. Miała rudą czuprynkę na główce i rzekomo ten sam nos z przedziwną chrząstką.
Jej dzieciństwo można śmiało zaliczyć do zwyczajnych z bardzo dziwnymi wpadkami. Raz przedszkolanka nie miała pojęcia jak to się stało, iż jej bluzka nagle przybrała barwę buraków, kiedy wzięła Sorchę na ręce. Innym znów racem warkoczyki dziewczynki same się rozplatały, a pazury u jej ukochanego kocura odrastały w ciągu kilku minut. Fiona nie potrafiła tego sobie wytłumaczyć, więc po prostu wmawiała sobie, że kilkakrotnie miała złudną świadomość, iż obcięła kotu pazury, bądź zwyczajnie nie zaplotła córce warkoczy. Jej mąż to zwyczajnie ignorował. A Sorcha rosła, choć powoli. Zawsze była niska i drobna, choć jej babcia uwielbiała określenie "wychudzona" i wciskała weń całe mnóstwo jedzenia. Sorcha rzadko jednak pochłaniała więcej niż jedną czwartą. Fiona, twierdząc, iż jej córka ma idealne predyspozycje, zapisała dziewczynę na balet, co wyszło jej jedynie na dobre. Cóż, może na primabalerinę się nie nadawała, aczkolwiek bardzo się starała i nie szło jej tak źle. Przez kilka lat uczęszczania na zajęcia rozciągnęła się, poznała przyjaciółki. Nie trenowała tak ciężko jak niektóre, to nie był jej cel życiowy, zresztą matka jej powtarzała, że najważniejsza jest nauka. Dzień Sorchy przypominał dni innych dzieci. Szkoła, obiad, lekcje, w niektóre zajęcia pozaszkolne, zaś później mogła się bawić. Mogło się wydawać, iż zostanie kolejną obywatelką na tym świecie, która niczym konkretnym się nie wybijała.
Wszystko jednak się zmieniło 1 września, kiedy na parapecie państwa O'Connellów wylądowała sowa, dobijając się uparcie w szybę. Fiona zdziwiona nie miała pojęcia o co chodzi, nie chciała wpuścić ptaszyska. Dopiero jej Sorcha dostrzegła list u nóżki ptaka i otworzyła okiennicę na rozcież. Sowa wylądowała dumnie na oparciu krzesła i wyciągnęła nóżkę przed siebie, dostarczając list, który zatytułowany był "Sorcha Muirne O'Connell, Dublin, Cremore, Shewkin's Street 85/16b, Kuchnia". Fiona rozrywając pergaminową kopertę oraz czytając zawartość listu wybuchnęła śmiechem, twierdząc, że ktoś robi sobie żarty. Była jednak pod wrażeniem dobrze wyszkolonej sowy, poczęstowała ją krakersem i wypuściła przez z powrotem. Sorchę poprosiła, aby nie robiła sobie nadziei, że to żart, że nie istnieje Szkoła Magii i Czarodziejstwa. Zmieniła zdanie, kiedy u progu ich mieszkania stanęła wysoka kobieta w staromodnej sukience, siwych włosach związanych w ciasny kok oraz ustach, które przypominały jedynie wąską kreskę. Przedstawiła się jako Minerwa McGonagall i poprosiła o wpuszczenie jej do środka. Muirce wpierw się wahał, jednakże Sorcha sama zaprosiła nieznajomą do środka. Jej rodzice nie dowierzali słowom kobiety o magii, szkole oraz Sorche jako czarownicy. Wpierw kazali jej wyjść, twierdząc, iż robi sobie żarty i tylko daje nadzieję dziecku. Umilkli, kiedy ich stolik do kawy zmienił się w dwa dorodne indyki, gdy Minerwa machnęła patykiem. Słuchali jej bardzo uważnie, nie dowierzając własnym uszom. Sorcha zaś uwierzyła od razu i oświadczyła kobiecie, iż zawsze wierzyła w istnienie magii, co McGonagall skwitowała pobłażliwym uśmiechem. Pozostawiła rodzinę w stanie szoku, z listą potrzebnych rzeczy, biletem na Express Hogwart oraz instrukcją jak dotrzeć na odpowiedni peron.
Sorcha ponad pół roku czekała na ten moment. Chyba nigdy tak bardzo nie chciała, aby wakacje minęły jak najprędzej. Już w czerwcu wyciągnęła rodziców na Ulicę Pokątną, gdzie dostali się z trudem, aby kupić wszystkie potrzebne rzeczy. Co prawda na sowę się nie zgodzili, co by powiedzieli sąsiedzi na wlatującą i wylatującą sowę przez okno w kamienicy? Dwa dni przed pierwszym września cała rodzina poleciała do Londynu. Na lotnisku nieco się zdziwili widząc staromodny kufer oraz klatkę z kotem. Dwa dni poprzedzające upragniony moment spędzili u kuzynki Fiony, Anny. Kiedy zaś nadeszła godzina zero, Sorcha zapakowała kufer do samochodu cioci, a z przejęcia o mało co nie zapomniałaby o Czmychu, burym kocurze. Pędząc w stronę barierki na Kings Cross czuła się jak idiotka, zaś jej matka powiedziała jej potem, iż była pewna, że rozbiją się o ścianę. Tak się jednak nie stało, całą trójka znalazła się na peronie pełnym czarodziejów. Rodzice żegnali Sorchę ze łzami w oczach, dając jej na pożegnanie pudełko pełne domowych ciastek oraz wisiorek przedstawiający koniczynkę. Wsiadłszy do pociągu, wkroczyła w zupełnie inny świat. Świat magii. Szukając wolnego przedziału, usiadła razem z równie zdenerwowaną dziewczynką, Cinthią. Ta nieco wyższa szatynka od razu przechrzciła Irlandkę na Sally, twierdząc, że zangielszczona wersja bardziej do niej pasuje. Sorcha nie miała nic przeciwko i wkrótce zupełnie zapomniano o oryginalnej wersji jej imienia. Stała się Sally. Po kilku miesiącach sama siebie tak zaczęła nazywać, irlandzkiego nie używała prawie w ogóle, jedynie wymieniając listy z rodzicami. Wróćmy jednak do pamiętnego pierwszego września. Z łódki o mało co nie wypadła, wychylając się, aby zobaczyć macki wielkiej kałamarnicy. Zawsze była strasznie ciekawskim dzieckiem. Podczas Ceremonii Przydziału, kiedy niski człowieczek z siwą brodą, wyczytał "O'Connell, Sorcha", zaś rudowłosa dziewczynka usiadła na stołku, Tiara posłała ją do Hufflepuffu. Sally jednak nie bardzo orientowała się, co wtedy się działo. Była zbyt zajęta opanowaniem drżenia rąk oraz wgapianiem się w zaczarowany sufit. Niektórzy mówili, iż równie dobrze nadawałaby się do Gryffindoru, jednakże O'Connell nigdy nie żałowała wyboru Tiary. W domu borsuka czuła się bardzo dobrze, jak na Puchona przystało była lojalna i pracowita. Dogadywała się z innymi uczniami, gdyż odznaczała się pogodą ducha oraz komunikatywnością. Uśmiech rzadko schodził z jej ust, wybuchała śmiechem w nieodpowiednich momentach i często żartowała. Łatwo zaskarbiała sobie nowych kolegów i koleżanki. Uczyła się nieźle, choć nie była takim orłem jak słynna Hermiona Granger. Prawdę mówiąc lubiła Historię Magii. Przeczytała wiele książek o bitwie o Hogwart oraz czarnoksiężniku, którego zwano Lordem Voldemortem. Musiała jednak przyznać, że czytając o jego strasznych czynach, czuła strach. Żywiła głęboką nadzieję, iż już nie zagrozi spokojowi czarodziejskiego świata.
Ku jej radości przez następne lata było spokojnie. Jej życie toczyło się normalnym, szkolnym rytmem. Zdobywała i traciła punkty, czasem bywała karana szlabanem, a czasem ją chwalono. Wydoroślała, urosła. Złowiła kilka sumów, które pozwoliły jej na kontynuowanie nauki tych przedmiotów, które sobie wymarzyła. W szczególności umiłowała sobie zaklęcia i uroki, na zajęciach Filtwicka radziła sobie najlepiej, choć nauczyciel miał jej czasami dość ze względu na gadatliwość. Cóż, Sally bywała irytująca, czasami zbyt upierdliwa. Często też wybuchała gniewem, a wtedy obrażała się jak dziecko. Szybko jej jednak przechodziło. Cóż, chyba musiała jakoś przeżyć swój własny okres buntu, który teraz ma już chyba za sobą. Sally jest bardzo ambitna i chciałaby zostać łamaczem zaklęć. Wyróżnia się z tłumu dzięki płomiennorudej grzywie gęstych włosów, no i naturalnie irlandzkim akcentem. Złośliwi twierdzą, iż czasami kaleczy angielski, inni zaś, że po prostu słodko wypowiada niektóre słowo. Sorcha jednak kocha swój kraj i nigdy nie się go nie wstydziła, podobnie jak mugolskiego pochodzenia! Nie zamierza poddać się i dać zgnębić ostatnim wydarzeniom w Hogwarcie. Nie jest przecież gorsza od czystokrwistych!



lekcje
Zaklęcia i uroki, transmutacja, obrona przed czarną magią, numerologia, starożytne runy, eliksiry.


umiejętności
Zaklęcia i uroki: 25 punktów
Logiczne myślenie: 20 punktów
Transmutacja: 15 punktów
Obrona przed czarną magią: 20 punktów
Zręczność: 20 punktów
Eliksiry: 20 punktów




©Code de night sky.

Powrót do góry Go down
 
Sally O'Connell
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 ::  :: Czarodzieje i czarownice :: Uczniowie-
Skocz do: